top of page

Życie zamknięte w ringu

 

          Każdy z nas stara się znaleźć coś, co nada sens jego życiu. Sprawi, że w monotonię codziennego istnienia wkradnie się odrobina radości, satysfakcji i poczucia, że robi się coś odpowiedniego. Tym czymś jest właśnie pasja! Jednak rozglądając się wokół, można zauważyć jak niewielu ludzi ją posiada, zwłaszcza ludzie młodzi, którzy od dziecka wychowują się w zmechanizowanym świecie. Chcemy coś robić, ale jednocześnie wyszukujemy wielu wymówek by usprawiedliwić swój brak działania. Dla Piotra Szczukowskiego nie istnieją ograniczenia, konsekwentnie dąży on do spełnienia swoich celów i czerpie z tego radość.

 

Rozgrzewka

          Przygodę z boksem rozpocząłem gdy miałem sześć lat. To właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłem kasety z nagraniami walk bokserskich m.in. Mike’a Tysona, które mój ojciec nagrał w młodości. Jego marzeniem również było boksowanie. Miał nawet rękawice, z którymi jest związana pewna rodzinna anegdota. Podobno pewnego razu przypadkowo wybił zęba swojej siostrze i babcia tak się zdenerwowała, że spaliła te rękawice kończąc nie rozpoczętą jeszcze przygodę mojego ojca z boksem. Powracając do tematu, to byłem tak zachwycony tymi walkami, że postanowiłem też boksować. Jednak rodzice uważali, że jestem jeszcze zbyt młody i mogę rozpocząć treningi, gdy ukończę 10 lat. Rozumiałem ich obawy, w końcu miałem zaledwie sześć lat, a boks nie był najbezpieczniejszym sportem w tym wieku. Jednak gdy miałem osiem lat razem z rodzicami wybraliśmy się do Chojnic i trafiliśmy na plakat informujący o zapisach na treningi bokserskie. Tata postanowił, że zapisze mnie już teraz i tego samego dnia porozmawiał z trenerem. Do teraz tata wspomina słowa trenera Marcina Gruchały, który obiecał zrobić ze mnie Mistrza Polski i dotrzymał słowa!

          Mama początkowo była nastawiona neutralnie do mojej pasji, ale chciała żebym robił coś związanego ze sportem. Sama była biegaczką, kiedyś nawet zajęła 4 miejsce w Polsce, w biegu na 3 kilometry! Zgadzając się na trenowanie boksu liczyła, że się trochę uspokoję. Muszę przyznać, że byłem dość energicznym dzieckiem, lubiącym się bić i psocić. Z czasem nabrałem pokory, szacunku i dyscypliny. To właśnie dzięki uprawianiu boksu ukształtował się mój charakter. Mama również zauważyła zmiany w moim zachowaniu i od tego momentu zaczęła wspierać mnie całym sercem szczególnie, że odnosiłem coraz większe sukcesy. Obecnie, zresztą jak cała moja rodzina i przyjaciele, stoi za mną murem i chce, żebym nadal trenował. Świadomość, że są zawsze ze mną, jest dla mnie ogromnym wsparciem i motywacją.

 

Runda 1

          Dołączając do klubu Boxing Team Chojnice byłem najmłodszy, co wywoływało we mnie strach, jednak szybko odnalazłem się wśród starszych kolegów, którzy stali się dla mnie jak rodzina. Początkowo dojeżdżałem na treningi tylko raz w tygodniu, ponieważ w tym czasie nie należeliśmy do zamożnych, a przecież paliwo kosztowało. Poza tym wymagało to również poświęcenia ze strony moich rodziców, którzy codziennie pracowali lub opiekowali się młodszym rodzeństwem. Na szczęście na treningi jeździły też osoby z mojej okolicy, więc jeśli była możliwość, zabierałem się z nimi lub dojeżdżałem autobusami. W wolne dni, gdy mogłem dojechać do Chojnic, trenowałem także piłkę nożną, by poprawić swoją kondycję. Oczywiście zdarzały się trudne momenty, na przykład kiedy brałem udział w zawodach i dowiadywałem się, że przeciwnik nie przyjechał. W takich sytuacjach byłem trochę załamany, bo wkładałem wiele energii w przygotowania do walki, która nawet nie mogła się odbyć. Pomimo tych chwil zwątpienia nie przestawałem działać, a kolejne zwycięstwa potwierdzały, że postępuję słusznie. Duży wpływ na moją nieustępliwość mają moi przyjaciele z klubu, z którymi jestem bardzo związany. Trenuję z dwoma kolegami od początku, czyli dziewięć lat i to jest naprawdę silna więź. Razem cieszymy się swoimi sukcesami, kibicujemy na turniejach i pomagamy sobie nawzajem, w każdy możliwy sposób. Teraz  uczestniczę we wszystkich treningach, ponieważ mieszkam w bursie i nie mam problemu z dojazdami. Cieszę się, że mogę tu być i spędzać czas z moimi znajomymi.

 

Runda 2

          Mój dzień rozpoczyna się tak, jak dzień każdego nastolatka. Wstaję rano, myję się, jem śniadanie i wychodzę do szkoły. Po zajęciach jem obiad i idę  najpierw na siłownię lub trening, zależy jak mi pasuje. Treningi odbywają się trzy razy w tygodniu na małej salce koło Parku Wodnego w Chojnicach.  W zależności od dnia zespół składa się od 15-20 osób. Klasyczny trening rozpoczyna się od rozgrzewki, następnie trener dzieli nas na grupy. Jedni skaczą na skakance, inni ćwiczą na worku, a pozostali wykonują walkę z cieniem, która polega na tym, że wyobrażasz sobie przeciwnika i z nim walczysz. Robimy dane ćwiczenie około 3 minut. Czasami robimy szybkościówki na worku, albo urządzamy sparingi, czyli walki między sobą. Cały trening trwa półtorej godziny.

          W pozostałe dni wykonuję treningi indywidualne, skupiając się na zaleceniach trenera. Przeważnie jest to siłownia i typowy trening bokserski. Każdą wolną chwilę poświęcam na treningi, nawet moje myśli nieustannie krążą wokół boksu. Dla odmiany czytam książki i oglądam filmy, chyba nie muszę mówić o jakiej tematyce. Staram się wykorzystywać wolny czas jak najefektywniej i nie ograniczam się wyłącznie do boksu, ponieważ interesują mnie wszystkie dyscypliny sportowe. Biorę udział w różnych zawodach szkolnych, chodzę na siatkówkę w bursie, a w wolnych chwilach biegam. Mam nawet na swoim koncie kilka sukcesów biegowych, ale ostatnio przybrałem trochę masy, więc to nie jest już takie proste.

 

Runda 3 

          Przed każdą walką odczuwam stres i strach, że poniosę porażkę, a najbardziej obawiam się przegranej przez nokaut. Wchodząc do ringu opuszczają mnie wszystkie emocje i skupiam się przeciwniku. Słyszę wskazówki trenera, który zawsze stoi gdzieś z boku, dzięki czemu ma lepszy obraz sytuacji i może mi udzielić cennych rad. Próbuję nie błądzić nigdzie myślami, choć zdarza się, że na ułamek sekundy w mojej głowie pojawiają dziwne refleksje, których natychmiast się pozbywam. Pamiętam wiele walk, ale najlepiej w mojej pamięci zachowały się wspomnienia z pierwszych Mistrzostw Polski Młodzików w Poznaniu. Miałem wtedy
14 lat i było to dla mnie ogromne przeżycie, pierwsze tak poważne zawody. Jeszcze przed walką powiedziałem sobie, że jeżeli nie wygram, to kończę z boksem. Chciałem się zmotywować, bo jestem pewien, że i tak nie zdobyłbym się na taki krok, ponieważ zbyt mocno to kocham. Rozgrzewałem się do walki przez prawie godzinę, a to naprawdę długo, ale nerwy zrobiły swoje. Gdy tylko usłyszałem dźwięk rozpoczynanej walki, moje myśli się uspokoiły. Skoncentrowałem całą uwagę na przeciwniku i zwyciężyłem, zdobywając złoty medal! Jednak wiem, że bez wsparcia trenera nie dałbym rady.

          Znam się z trenerem 10 lat, jest dla mnie jak drugi ojciec. Bardzo go szanuję i doceniam to, że zawsze jest przy mnie. Otwarcie mi powie, jeśli coś jest nie tak i wskaże właściwy kierunek, a gdy jest za co, to pochwali. Używa takich słów, że zawsze są one dla mnie motywacją. Trener nigdy nie ma do mnie żalu o przegrane walki, ponieważ jest świadomy, że zawsze staram się dać z siebie wszystko i słucham jego wskazówek, a o to mu głównie chodzi. Przegrane walki, które czuję, że przegrałem, bo byłem słabszy, również działają na mnie motywująco. Zmuszam się wtedy do cięższych treningów, aby pokazać, że stać mnie na więcej. Z kolei walki, które uważam za zwycięskie, a jednak sędzia ogłasza inny wynik, są bardzo demotywujące, ponieważ czuję, że moje starania poszły na marne. Niestety zdarzają się w boksie tak zwane „wałki”, czyli oszustwa. Dwa razy przytrafiła mi się taka sytuacja i choć trener też się denerwuje, to nic nie można zrobić. Na pewno, mimo tych zdarzeń, uprawianie boksu dało mi bardzo wiele, bo oprócz zmian w charakterze zyskałem również tytuł Mistrza Polski, który bardzo dużo dla mnie znaczy.

Finał

          Uczę się w Technikum nr 2 w Chojnicach, na ulicy Dworcowej. Z wyborem tej szkoły także jest związana pewna historia. Trzy lata temu uczestniczyłem w Mistrzostwach Świata w Petersburgu. Złożyłem wcześniej dokumenty do szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczecinie i wszystko praktycznie było już załatwione. Jednak trener stwierdził, że jeśli chcę, mogę tam iść, ale lepiej by było, gdybym został w Chojnicach i bez zastanowienia posłuchałem jego rady. Z Mistrzostw Świata wróciłem dwa tygodnie po rozpoczęciu roku szkolnego i nie zapisałem się jeszcze do żadnej szkoły. Musiałem się szybko na coś zdecydować, a że córka trenera chodziła do Technikum nr 3 na Sukienników, to postanowiłem też tam iść. Chodziłem tam przez pół roku ucząc się o reklamie, co niezbyt mi się podobało. Akurat udało mi się znaleźć koleżankę, która również chciała się przenieść. Myśleliśmy o liceum, ale nie było wolnych miejsc, więc ostatecznie trafiliśmy do Technikum nr 2 na kierunek gastronomiczny, bo okazało się, że ona lubi gotować, a ja jeść.

          Jeśli chodzi o naukę, to staram się słuchać jak najwięcej, dzięki czemu nie muszę spędzać zbyt wiele czasu nad książkami. Oczywiście swoją przyszłość wiążę wyłącznie z uprawnieniem boksu. Chciałbym zdobyć Mistrzostwo Polski Seniorów i Mistrzostwo Europy, a może nawet Mistrzostwo Świata oraz dostać się do polskiej kadry. Na razie moim głównym celem są Igrzyska Olimpijskie w Japonii, które odbędą się w 2020 roku. Trener wie o moich planach i pomaga mi spełniać te marzenia. Gdy ukończę szkołę, to najprawdopodobniej wyjadę do Gdańska. Myślę o rozpoczęciu studiów, ponieważ chciałabym w jakiś sposób zabezpieczyć swoją przyszłość. Poza tym trener szuka dla mnie miejsca w innym klubie, gdzie będę miał  lepsze warunki do rozwoju kariery, bo niestety w Chojnicach nie ma takich możliwości. Jeżeli się nie uda, to wraz z trenerem poszukamy sponsora, co pozwoli mi na pozostanie w rodzinnych stronach i  jednoczesny rozwój. Jest między nami naprawdę silna więź.

Kinga Fojuth

bottom of page