top of page

Czas to pieniądz

 

     Tik-tak, tik-tak, co czujesz gdy słyszysz ten dźwięk? Ulotność chwil, wobec której człowiek odczuwa prawdziwą niemoc?

     Tik- tak, tik-tak, „Jestem dumny z wyboru tego zawodu. Choć pierwotnie nie chciałem tego robić, na tę chwilę jest mi w tej profesji wyjątkowo dobrze. Cieszę się z tego co robię i z uśmiechem na twarzy przychodzę do pracy”- mówi Piotr Smorczewski. Zatem niektórzy czują inaczej.

     Świat biegnie do przodu. Rozwija się technologia. Zapomina się o dobrach przeszłości. Niestety, zawody rzemieślnicze, jeden po drugim, trafiają na listę „zawodów zapomnianych”. Wypierają je tańsze, masowe produkcje- na rynki wkracza tzw. „szajs”. Szajs, który zwyciężył nad starymi, dobrymi mechanizmami, a także ogołocił z pamięci o dawnych rzemieślniczych profesjach. 

     Zegarmistrz Piotr Smorczewski jest właścicielem niewielkiego zakładu w Czersku. W swoim zawodzie pracuje od 1992 roku. Smykałkę do zegarów przejął po ojcu, choć jak sam zauważa, był raczej samoukiem.

   

     Wchodzę do zakładu, oprócz tykania, nie umykają mi zegary. Małe, duże, wielkie, są z każdej strony, jest ich mnóstwo. Człowiek, który tu pracuje, musi wpatrywać się w nie całymi dniami. Mało tego, rejestrować wszystkie ich dźwięki.

     „To wymaga cierpliwości, dobrego wzroku, a w szczególności pasji, bo bez tego nie ma mowy o zawodzie zegarmistrza”. O pasji wspomina często. Mówi o niej jak o kluczu dającym dostęp do danego zawodu. Kluczu do serca każdego zegara. Jak odnaleźć w sobie tę pasję? „Zegary wzbudzają we mnie pewną dozę ciekawości. Owszem, w moim przypadku można mówić o fascynacji zegarami”. Może w tym tkwi cała odpowiedź. Co nazywamy pasją? Lekarz nie powie, że nagle znudziło mu się ratowanie życia, muzyk nie stwierdzi po latach spędzonych na scenie, że nie czuje się na niej dobrze. Powołanie- nie czuć rutyny w tym co robi się od wielu lat. Pytając Pana Piotra o monotonność zawodu zegarmistrza, usłyszałam więc, że jej nie zna: „Co jakiś czas naprawia się rzeczy nowe, z którymi wcześniej nie miało się nic wspólnego. Klienci także się zmieniają, moda się zmienia. Kiedyś ludzie co innego nosili i co innego noszą teraz. Przez to, że robię naprawdę przeróżne zegary, nie ma monotonni”.

     Oprócz braku monotonni, każdy zawód ma w sobie coś wyjątkowego. Długo zastanawiałam się, gdzie kryje się wyjątkowość w przypadku fachu zegarmistrza. Piotr Smorczewski rozwiał moje wątpliwości, sądząc, że tutaj ona także istnieje: „Wyjątkowe w zawodzie zegarmistrza są naprawy zegarów kościelnych. To inna praca. Na wysokościach”. Ku mojemu zdziwieniu, niezwykłość tkwiła w szczególnym zleceniu. Pozostając przy sferze osobliwości, Piotr Smorczewski nadmienił o najstarszym zegarze ze swojej kolekcji, nabytku ojca z roku 1830. Minęło blisko 187 lat, mimo to zabytek nie leży zapomniany, zakurzony na poddaszu. Zasługuje na wyeksponowanie, określanie go mianem wyjątkowej pamiątki przeszłości.

    Wkroczyliśmy w epokę, w której, gdy coś się zepsuje, idzie na śmietnik albo do szuflady, by móc ponownie znaleźć to za kilka lub kilkanaście lat. Co z tego, że „rzemieślnik” brzmi niemodnie, jeśli jest w stanie zrobić wszystko? „Dla kogoś wymiana szkiełka w zegarku, to duży problem. Dla mnie nie ma żadnego problemu. Ktoś przyjdzie za pół godziny i zegarek jest naprawiony”. Słusznie przywykliśmy mówić na „speca” od zegarków ZegarMISTRZ, bowiem potrafi zrobić coś, co w oczach większości ludzi jawi się jako niemożliwe. Niestety, dzisiejsza „moda” utrwaliła fakt, że z pomocy rzemieślników korzysta znacznie mniej ludzi. Są to głównie sentymentaliści, którzy wybierają wielką sztukę od kiczu. Robota wykonywana przez Piotra Smorczewskiego daje radość nie tylko klientom, lecz także jemu samemu: „Czuję dużą satysfakcję, gdy klient odchodzi zadowolony”. Radość z prostych, błahych, codziennych spraw.

    Brak frustracji i obaw związanych z powrotem do pracy to następstwa samowystarczalności. Z tej przyczyny Piotr Smorczewski, pytany o zalety swego zawodu, odparł, że „Zaletą mojej pracy jest na pewno to, że jestem sam, nie mam szefa. Ponadto lubię to co robię i chętnie przychodzę do pracy”. To z pewnością leży u podłoża porannego uśmiechu czerskiego zegarmistrza.

    Z biegiem czasu zmieniają się nie tylko statystyki wybieranych zawodów, ale również moda. Moda na to, co się nosi. W dzisiejszych czasach trudno spotkać człowieka, który ma na sobie lenonki, spodnie „dzwony” czy kwiecisty kapelusz. Choć starodawny, standardowy styl lubi wracać na wybiegach mody, trudno o kogoś, kto pokusi się o wymianę „lepszego modelu” na „stary model”. Teraz na scenie widnieją zerówki, spodnie „rurki” i full cap’y. Podobnie jest z zegarkami: „Teraz większość, 80-90% zegarków, które noszą ludzie, to zegarki kwarcowe. Zdarzają się jeszcze zegarki mechaniczne, ale bardzo rzadko. Szkoda, że tak się stało, ale to jest nieuniknione. Takie przyszły czasy. Na pewno plusem tych zegarków jest to, że chodzą bardzo dokładnie, są bezobsługowe, na dobrej baterii funkcjonują nawet kilka lat. Ale dla mnie na pewno zegar mechaniczny- to jest wyjątkowa rzecz”. „Metamorfozy modowe” nie oznaczają jednak całkowitej kapitulacji dla rzemieślników, wręcz przeciwnie. Piotr Smorczewski sam przyznaje, że „Dziesięć lat temu było jeszcze gorzej”. Trudniących się w zawodzie zegarmistrza było znacznie więcej, a społeczeństwo nie posiadało wielkich garderob, gdzie przetrzymywałoby miliony „świecidełek”: „Ludzie mieli po jednym zegarku, a teraz po kilkanaście. Zwłaszcza kobiety”.

   Czasy się zmieniają. Szewc butów już nie robi, tylko je naprawia. Krawiec strojów nie szyje, przerabia kupne. A zegarmistrz… Głównie trudni się w wymianie paska, szkiełka czy bransolety. Zapytałam Piotra Smorczewskiego, czy w związku z tym, jego zawód nadal się ceni. Odparł, że „Kiedyś zawód zegarmistrza ceniło się bardziej, teraz jest to zawód zanikający. W niektórych miastach ciężko jest nawet wymienić baterie, po prostu brakuje pomocy. Kiedyś było tego dużo, w samym małym Czersku było nas czterech, teraz zostałem sam”.

     Rozmyślałam, czy poza pracą zegary także są ważnym elementem życia zegarmistrza. Zapytałam. Tak jak początkowo sądziłam, usłyszałam twierdzącą odpowiedź: „Zegary są także u mnie w domu. Bardzo ładna kolekcja. Żona z początku była temu przeciwna, bo to za głośno, to za dużo, ale teraz zgadza się ze mną i także jej się to podoba”. W związku z tym wychodzi na to, że łatwo idzie zarazić swoim zamiłowaniem drugiego człowieka. A propos tego… „Próbuję namówić syna, by poszedł w moje ślady. Otwarcie mówi, że nie, bo nie. Ale w jego wieku, to samo odpowiadałem mojemu ojcu. Chciałbym, aby to kontynuował, ale czy tak będzie? Czas pokaże”... Zdarzają się bardziej nieustępliwi.

    Widać, że Piotrowi Smorczewskiemu bardzo zależy na zakładzie, na jego dalszej działalności. „Nie wiem jak długo będę w stanie robić to co robię”, wspomina, gdy kolejno wymienia ważne cechy, które powinien posiadać potencjalny kandydat na zegarmistrza. „Będąc człowiekiem starszym na pewno trudno wykonywać ten zawód. Wszystko przez to, że psuje się wzrok”. A jak wiadomo, czas to pieniądz, więc cieszy się z każdej minuty, poświęconej swej pracy.

    Tik-tak, tik-tak.

 

Natalia Gołuńska

bottom of page